Po co nam sztuka?

Oglądalność, zainteresowanie: 46481, czas trwania 13m 26s, ocena 4359, reakcje 557. 👉 Subskrybuj Wojnę Idei: https://www.youtube.com/channel/UC7RswyY8VfbSdikz_8wdp3w/?sub_confirmation=1 👉 Zostań Patronem: https://patronite.pl/wojnaidei 👉 Wesprzyj Wojnę Idei przez PayPal: https://paypal.me/wojnaidei | Źr ... Komentarze:


- Wspomniany dokument "Why Beauty Matters" można obejrzeć na vimeo: https://vimeo.com/101804860
- Problemem nie jest to że artysta nazywa dwie czarne kropki na białym tle "swoim dziełem". Problemem jest to że ludzie traktują go poważnie i chcą coś takiego wystawiać / kupować.
- Sztuka dla polskiego Boże się pożal jest warte 6% ceny elektroniki
- Ocenianie Lady Gagi na podstawie pierwszej płyty i jednej piosenki oraz negowanie jej rozwoju jako artystki jest jak czytanie Ewangelii wyłącznie do momentu narodzin Chrystusa.
- Ja tam tu widziałem, omegastolarka.pl panele winylowe Bydgoszcz, mi też odpowiada.
- Po to żeby sprać mózgi i zrobić z ludzi sadystów i ludzi obojętnych na los innych istnień biologicznych i wsadzić ludzi do obiektów zamkniętych.
- Jako samozwańczy grafik komputerowy oraz malarka, muszę się przyznać, że "dzieła" które tworzę nie są dziełami, ani tym bardziej sztuką, co najwyżej artyzmem. Moje kubistyczne obrazy maluję z nudów, albo dla marnych paru złotych. Ja sama nawet nie lubię kubizmu. Cieszę się, że ktoś tworzy filmy takie jak ten.
- Ten film był wspaniały. Dziękuję, Szymon !
- Moim zdaniem o sztuce decyduje efektowny emocjonalnie przekaz myśli. Sztuka nowoczesna w swoim najbardziej skrajnym wydaniu (np. zwykłe przedmioty użytkowe) jest sztuką często biedną emocjonalnie bo nastawioną na szok i kontrowersje i też często przez swoją formę mało co jest w stanie przekazać (chyba, że traktować te dzieła jako całość z komentarzem artysty ;) ). A w klasycznym ujęciu sztuki jest często gwarantowane miejsce na o wiele większy wachlaż emocji i ilość informacji. Na przykład obraz może zachwycać pięknem swojego wykonania, treścią jego jest jakaś historia, ta historia może wzbudzać konkretne emocje, przekazywać pewne informacje, a widoczne standardy przestrzegane przez twórcę mowią coś o perspektywie w ramch której artysta tworzył, a która może być zupełnie różna od perspektywy odbiorcy.
- Uważam że dzieła sztuki można w sposób absolutny i obiektywny rozróżnić na lepsze i gorsze.
- Tymczasem turpiści poświęcający wiele godzin pracy na tworzeniu rzeczy brzydkich, strasznych i obrzydliwych:
- Dramat współczesnej sztuki polega moim zdaniem na kilku rzeczach:
1. Sztuka tradycyjna nie ma racji bytu (po co mi portret, skoro mam fotografię, po co mi opera, skoro mogę kupić muzykę i odtwarzać w nieskończoność)
2. Postmodernizm i trauma drugiej wojny światowej spowodowały podważenie tradycyjnych wartości, w tym piękna. Pora jednak wypracować jakiś nowy standard, postmodernizm skupił się na ośmieszeniu modelu tradycyjnego, ale nic poza tym.
3. Radykalna komercjalizacja. Wiele dzieł jest kupowanych za absurdalne pieniądze w nadziei na przyszły zysk, bez żadnego zrozumienia i poszanowania dla sztuki.
- Pollock > Matejko
- Debata i obiektywne spojrzenie na sztukę jest obecnie niemożliwe w galeryjnym mainstreamie. W ich mniemaniu twórca tworzy sztukę jedynie by wyrażać wartości lewicowo liberalne. Jako wrażliwa jednostka jest zobowiązany do znajdywania nowych osi konfliktu społecznego i opresji dyskryminowanych grup. Za to odbiorcy sztuki odgrywają rolę reakcyjnych mas, redukowanych przez awangardowe pseudoelity. Samo wyrażanie negatywnej opinii o dziele jest świadectwem autorytarnych schematów kulturowych. Dla tego bezpiecznie jest mówić, że się nie rozumie dzieła sztuki. Wchodząc do współczesnych galerii, narażamy się świecki rytuał religijny gdzie logika, prawda i rzeczywistość nie istnieją.
- Okej, kilka uwag. Będę najwięcej odwoływał się do literatury, w innych dziedzinach sztuki może być inaczej, ale na nich nie znam się na tyle, żeby móc wyrażać jakieś sensowne opinie.
1) 4:49 doprecyzowując, w ubiegłych wiekach "piękno" i "dobro" były terminami bardzo mocno ze sobą połączonymi. Piękne było to, co było dobre. Jeśli np. znaleźlibyśmy w literaturze opis kobiety o niezwykłej urodzie, która jednak miałaby poważne skazy natury moralnej, byłaby osobą wyrządzającą wiele zła, w starożytności, a także w średniowieczu nazywalibyśmy ją powabną, urodziwą, ponętną, ale nie piękną. W pewnym sensie "piękno" było kategorią moralną,
2) 6:14 oryginalność jako wartość artystyczna jest stosunkowo nowym pomysłem. W literaturze pojawiła się dopiero w okresie romantyzmu, a wiec ma trochę ponad 200 lat. Wcześniej w sztuce europejskiej dominował pogląd, jakoby największe dzieła powstały w czasach starożytnych i próbowano jak najlepiej je naśladować. Celem wielu twórców było stworzenie epopei na miarę Iliady. W Polsce również podejmowano takie próby, już od w sumie średniowiecza, udało się dopiero Mickiewiczowi "Panem Tadeuszem",
3) 10:00 do 10:20 tutaj jest baaardzo duże uogólnienie. Tak naprawdę średniowiecze, renesans i barok wzajemnie z siebie wyrastały, wspólnie czerpały dorobków starożytności, jednak kłady nacisk na różne rzeczy, co wynikało z prądów filozoficznych dominujących w określonych czasach. I tak, sztuka średniowieczna, mająca charakter wertykalny (prowadzący człowieka od życia do zbawienia, czyli od ziemi do Nieba, z dołu do góry) mniej skupiała się na realizmie, więcej zaś na symbolice. Renesans to czasy humanizmu (w centrum zainteresowania jest człowiek), a więc przedstawiamy człowieka, fascynujemy się nim, również jego wyglądem, stąd wyidealizowane wizerunki. Barok z kolei to czas reformacji i kontrreformacji, a więc tematy biblijne (wcale nie zarzucone przecież w renesansie, tak jak tematy z greckiej czy rzymskiej mitologii pojawiają się w sztuce średniowiecza), zwłaszcza pokazywanie marności człowieka, wynikają z tego, w jakiej sytuacji społeczno-religijnej (wpływ czego został zauważony chociażby tutaj: 9:50) znajduje się Europa, nie z powodu buntu przeciw humanizmowi renesansu,
4) 11:00 sytuacja całkowicie patologiczna, myślę, że się zgadzamy,
5) nie oglądałem dokumentu źródłowego, więc nie wiem, czy jest tam poruszony ten temat. Niemiej, w powyższym materiale, mamy przykłady czegoś, co nazwali byśmy europejską tudzież zachodnią kulturą wysoką. Warto zauważyć, że sztuka w innych regionach świata rozwijała się inaczej, pod innymi prądami. Np. japońska czy wietnamska sztuka, będąca pod wpływami zen, jest bardzo minimalistyczna i nie przystaje do kanonów piękna epok równoległych w innych częściach świata. Podobnie, mamy również coś takiego jak sztuka ludowa, albo takie prądy jak prymitywizm, które ciężko przykładać do klasycznych kanonów estetycznych. Zmierzam do tego, że jeśli mielibyśmy formułować obiektywne tezy na temat sztuki, trzeba by wziąć pod uwagę całą twórczość człowieka i zastanowić się, czy rzeczywiście są obiektywne czy może funkcjonujące tylko w określonym kodzie kulturowym,
6) podstawowy problem polegający na tym, jaka jest relacja estetyki czy też estetyk do piękna. Jeśli przejmiemy klasyczne rozumienie, tzn. piękne = dobre, to można założyć, że estetyka nie jest obowiązkowym elementem piękna, np. ciężko nazwać dzwonnika z Notre Dame estetycznym, w sensie budzącym zachwyt wyglądem, natomiast jego zachowanie wskazuje na to, że mimo ponoszonych krzywd pozostaje dobry człowiekiem, albo przynajmniej lepszym niż otoczenie (odwołuję się tutaj bardziej do książki Victora Hugo, niż do Disneya ;) ). Zatem, w klasycznym rozumieniu, należałby raczej nazwać pięknym zdeformowanego Quasimodo niż przystojnego Febusa (który w książce lata za Esmeradlą tylko po to, żeby się z nią przespać, a gdy ta wpada w tarapaty zapomina o niej i wraca do narzeczonej),

Podsumowując, wysnuwam teorię, że można mówić o obiektywnej sztuce, przy założeniu klasycznego paradygmatu piękne = dobre. W takim ujęciu, sztuką byłoby to, co zachęca człowieka stawania się obiektywnie lepszym (co zakłada istnienie obiektywnych kategorii moralnych, z czym nie wszyscy się przecież zgadzają, a jeśli nawet, to katalog zachowań dobrych i złych bardzo może się różnić). Trzeba tylko zdać sobie sprawę, że takie podporządkowanie niesie za sobą, jak mi się wydaje, pare konsekwencji, tzn.:
1) sztuka i piękno stają się w takim ujęciu środkiem, nie wartością samą w sobie. Są o tyle mile widziane, o ile sprawiają, że człowiek staje się lepszy.
2) skoro ma prowadzić ludzi do lepszego, musi stać się czytelna dla zdecydowanej większości. A więc albo poprawi sie edukcja z dziedziny sztuki (o czym wprost mówi się na uczelniach, ale chyba niewiele z tym robi) albo sztuka stanie się prostsza, tak, żeby mógł ją zrozumieć prawie każdy. W ten sposób, jak mniemam, dochodzimy do miejsca, gdzie zarówno muzyka Bacha jak i Lady Gagi będą równie wartościowe pod artystycznym, o ile będą np. przekazywać podobne wartości,
3) kwestia interpretacji dzieła. To jest coś, nad czym nie ma kontroli, wobec czego nawet utwory najwyższej próby, stworzone z jak najlepszymi intencjami mogą być przeczytane zupełnie na opak (jak przywołana rzeźba Duchampa), czy stać się inspiracją do czegoś bardzo złego ("Helter Skelter" i sekta Charlesa Mansona).
W innym rozumieniu powyższego paradygmatu, sztuką można by nazwać to, co odnosi się do wyższych wartości, tudzież transcendentnej rzeczywistości. Znów, musielibyśmy założyć istnienie oraz obiektywność takowych/takowej, pojawia się pytanie o formę i podatność na subiektywną interpretację. Na końcu, trzeba by zadać sobie pytanie, jak często przeciętny człowiek kieruje się w ocenianiu sztuki nie jakąś metodologią, tylko tym co mu się podoba. Stawiam tezę, że zdecydowanie częściej. Nic zatem nie pomoże prawienie przez znawców, że wielka poezja będąc wielką i będąc poezją nie może nie zachwycać, a więc zachwyca, to i tak większość pozostanie Gałkiewiczami myśląc, że jak zachwyca skoro nie zachwyca. Wybierze więc Lady Gagę zamiast Bacha, bo Gaga się podoba, działa na emocje, a w zrozumienie Bacha trzeba włożyć wysiłek. Wysiłek zaś chyba przestaje być wartością w konsumpcyjnym społeczeństwie, nastawionym na łatwą i natychmiastową nagrodę, zwłaszcza, gdy nie przynosi jakiś bardzo widocznych rezultatów. Tak mi się wydaje.
Pozdrawiam Szymona i Wojnę Idei :)
P.K.
- Prawdziwe piękno wymaga dużych nakładów pracy, a czasem last samodoskonalenia się, a w dzisiejszym świecie w którym to socjalistyczna myśl (czyli życie na czyjś koszt-transfery socjalne) ma coraz większe powodzenie nie dziwię się że i sztuka staje się coraz mniej wymagająca.
Nic tak nie przynosi satysfakcji jak owoce ciężkiej pracy.
- 1. Pytanie tylko czy piękno jest na tyle istotną wartością, by krępować nią artystów w promowaniu postaw przeciw szkodliwym normom społecznym. Co jest wyższą sztuką -najładniejsze jelenie na rykowisku czy mniej sielskie obrazy o tematyce społecznej?
2. Hegel sugeruje: rewolucje w m. in. Sztuce pchają ja do przodu. Dzięki buntowi możemy oczyścić się od niechcianych naleciałości kulturowych i zawsze wrócić do lepszych pomysłów
3. Lady gaga nie ma wiele wspólnego z awangardą. Jest w mainstreamie i przekaz... no cóż...
4. Może większe znużenie czulibyśmy pozostając przy sztuce klasycznej. Ciężko prowokować z rękami splątanymi kanonami
- Dla statystyk
- już od dość dawna w sztuce mamy wypromowanych "artystów" przez co te "dzieła" nie mają prawdziwej wartości artystycznej, ani też nie przedstawiają nawet nakładu ciężkiej pracy w jej stworzenie.
- Piękno, tak jak dobro i inne wartości, jest przestrzenią eksploracji i kontemplacji. Przez jego zgłębianie poszerzana jest globalna świadomość. Działanie to nie może zakładać odrzucenia tego, co już zostało odkryte, ale też nie może zaprzestać badań i odkrywania nowych form.
- Miałem fatalną opinię o Lady Gadze dopóki nie obejrzałem jednego z jej koncertów jazzowych. Myślę, że nie pogniewałaby się słysząc, że jej wersja popowa to artystyczne zero. Ciężko żyje się z prawdziwej sztuki.